Osoby pijące alkohol sporadycznie, często zastanawiają się, w jakim stopniu uzależnienia od alkoholu właśnie się znajdują. Czy zauważę różnicę, kiedy picie okazjonalne zmieni się w nałóg? Czy relaks po pracy to już uzależnienie? Czy jest granica, w której widać, że staję się alkoholikiem/alkoholiczką?
Elvin Morton Jellinek, badacz, który opracował fazy alkoholizmu, nałóg poprzedzają sygnały ostrzegawcze oraz zachowania, które wskazują, że możemy być podatni na uzależnienie. Stworzył on więc cztery fazy uzależnienia od alkoholu:
I. Faza prealkoholowa.
Faza początkowa, która najczęściej rozwija się latami, zupełnie niepostrzeżenie. W większości przypadków jest to picie okazjonalne, towarzyskie i sporadyczne. Pijemy z okazji urodzin, grilla, czy świąt. Szkopuł tkwi w tym, że zauważamy same pozytywne efekty, kiedy sięgamy po alkohol. Orientujemy się, że czujemy się po alkoholu zrelaksowani, pewniejsi siebie oraz bardziej towarzyscy. Faza prealkoholowa rozwija się bardzo długo i rzadko kiedy w tej fazie, ktoś zgłasza się na terapię.
II. Faza Ostrzegawcza.
Jest to stopień uzależnienia od alkoholu, w którym szukamy okazji do sięgnięcia po alkohol. Orientujemy się bowiem, że życie jest dużo weselsze po alkoholu, a my sami bardziej odważniejsi, kiedy w naszych żyłach krąży ulubiony trunek. Podczas okazjonalnych wyjść stajemy się duszą towarzystwa i łapiemy wiatr w żagle.
Co istotne, w fazie ostrzegawczej, dochodzimy do wniosku, że picie w samotności jest w porządku i zaczynamy to praktykować coraz częściej. Zagłuszamy wyrzuty sumienia, tłumacząc sobie, że nie robimy nic złego, a jedynie relaksujemy się po ciężkim dniu. Pojawia się tak zwany „urwany film”, który powoduje luki pamięciowe, trudne do odtworzenia.
III. Faza Krytyczna.
Jest to faza, w której tracimy kontrolę nad sobą, a nasza codzienność zaczyna kręcić się wokół alkoholu. Nie jesteśmy w stanie zakończyć picia po symbolicznym kieliszku/drinku/lampce wina, ponieważ odczuwamy niepohamowaną ochotę na sięgnięcie po kolejną porcję alkoholu. Bliscy zauważają nasz problem, a my wypierając nałóg, oburzamy się, twierdząc, że nie mamy problemu. W fazie krytycznej widzimy bowiem świat już inaczej, alkohol staje się naszym najlepszym przyjacielem, który zabiera troski i problemy, a rodzinę i bliskich, którzy się martwią, kompletnie nie rozumiemy. W swojej głowie bowiem problem alkoholizmu nas nie dotyczy. Pojawiają się problemy w rodzinie, zaniedbanie bliskich, a także głód alkoholowy, który doskwiera nam zawsze wtedy, kiedy zbyt długo jesteśmy trzeźwi.
W fazie krytycznej mogą się również pojawiać epizody depresyjne, poczucie bezradności oraz niższe poczucie własnej wartości, które szybko mija podczas kolejnej dawki alkoholu.
IV. Faza przewlekła.
Stopień przewlekły uzależnienia od alkoholu to czas, w którym alkoholik nie trzeźwieje, a każdy nowy dzień rozpoczyna od jakiegokolwiek trunku, który umożliwi mu stan upojenia. Jest to faza, w której osoba uzależniona jest cały czas na rauszu, doprowadzając do tak zwanych ciągów alkoholowych, w których upija się do nieprzytomności – śpi – upija się ponownie.
Faza przewlekła to także czas, kiedy jakakolwiek próba trzeźwienia, kończy się atakami lęku oraz panki, bezsennością, psychozą oraz delirium. W tej fazie, podczas odstawienia, najlepiej jeśli pacjent znajduje się pod opieką specjalistów, którzy wspomogą trzeźwiejącego, środkami farmakologicznymi.
Zespół odstawienny (delirium, ataki paniki, napady lęku) mogą być groźne dla zdrowia oraz życia pacjenta, który nie potrafi poradzić sobie z nową sytuacją. Wsparcie ambulatoryjne to często konieczność. Jest to jednak wyraźny sygnał, że potrzebujemy pomocy specjalistów, ponieważ sami nie jesteśmy w stanie wyjść z nałogu, który zawładnął naszym życiem.
Co ważne: nieleczony alkoholizm w fazie przewlekłej bardzo często prowadzi do śmierci pacjenta, ponieważ w tym stopniu uzależnienia cierpi nasza wątroba, układ nerwowy, a także trzustka. Organizm jest ciągle zatruwany etanolem, a my sami nie dajemy mu możliwości regeneracji.
To trudne pytanie, ponieważ każdy z nas ma indywidualną tolerancję na alkohol. Nałóg zaczyna się podstępnie i niezauważalnie, jedni z nas są w stanie szybko zareagować, udać się po pomoc i zdusić problem w zarodku, a jeszcze inni wsiadają w łódź zwaną alkoholem i płynął do momentu, aż ich łódź brutalnie się nie rozbije.
Momenty, w których dochodzi do nas, że jesteśmy alkoholikami, są różne. Dla jednych to płaczące dziecko, które prosi o to, aby rodzic nie pił. Dla innych to pobyt na Izbie Wytrzeźwień, a dla jeszcze innych to moment, w którym zabrane zostaje prawo jazdy.
Każdy z nas ma inne uwarunkowania psychiczne i inną granicę, a od nas samych zależy, czy wyłapiemy moment granicy, czy całkowicie ją zignorujemy.
Dodatkowym problemem jest to, że w naszym kraju, alkohol jest wysoko akceptowalny. Pije każdy, więc dlaczego i ja nie mogę?
Niestety, ale nie ma czegoś takiego jak domowe sposoby na alkoholizm. Nie ma również tabletek bez recepty na alkoholizm. Wiele osób czuje poczucie wstydu, kiedy musi zgłosić się na terapię do ośrodka odwykowego. Od lat powtarzam i powtarzać będę dalej, że wstyd w przypadku leczenia uzależnienia to tak, jakby wstydzić się stania w kolejce po pracę, kiedy jesteśmy bezrobotni.
Chęć zmiany swojego życia oraz leczenia choroby alkoholowej to powód do dumy, a nie do wstydu. Nie powinniśmy wstydzić się tego, że zabłądziliśmy. Jesteśmy tylko ludźmi.
Kimkolwiek jesteś, jeśli czytasz ten post, to pewnie z powodu, że alkohol krąży gdzieś niedaleko Ciebie. Być może jesteś uzależniony, być może ktoś z Twoich bliskich jest uzależniony, a Ty szukasz wsparcia i pragniesz dowiedzieć się więcej na temat choroby alkoholowej.
Pamiętaj, alkoholizm to choroba, którą należy leczyć. Zupełnie jak z bolącym zębem – nie przestanie boleć, jeśli nie zaczniemy go leczyć.
Wstydzisz się udać na leczenie? Jeśli boli Cię noga, idziesz do ortopedy. Jeśli boli Cię brzuch, idziesz do gastrologa, jeśli masz grypę, idziesz do internisty. Jeśli jesteś alkoholikiem/alkoholiczką idziesz do terapeuty, który pozwoli Ci rozpocząć nowe życie.